Susanne
Snape klęczała przed Czarnym Panem z pochyloną, w geście poddaństwa, głową i
zastanawiała się jak odpowiedzieć na jego pytanie, aby natychmiastowo jej nie
zabił. Jednocześnie skupiała się na zamknięciu swojego umysłu, aby żaden
niepożądany szczegół jej się nie wymknął. Lordowi Voldemortowi się nie kłamie.
To była najważniejsza rzecz, której nauczył ją ojciec, jeszcze zanim… Nie
chciała teraz o tym myśleć, nie mogła się rozproszyć.
-
Panie, przychodzę z propozycją – oznajmiła pewnym siebie tonem.
-
A co mi może zaoferować takie dziecko, które jeszcze nawet szkoły nie
ukończyło? – Mężczyzna wstał ze swojego tronu i z drwiącym uśmiechem zaczął ją
okrążać.
-
Panie nie jestem już dzieckiem – zauważyła wyniośle i uniosła głowę, aby
spojrzeć w twarz swojego Pana, który stanął akurat naprzeciwko niej. – Pół roku
temu ukończyłam siedemnaście lat, a gdy na siódmy rok nauki przeniosę się z
Durmstrangu do Hogwartu myślę, że znajdziesz ze mnie pożytek. – Voldemort
chwycił ją swoimi chudymi palcami brutalnie pod brodę i uniósł jej twarz.
Patrzył jej przez chwilę w oczy, a ona wiedziała, że właśnie penetruje jej
umysł. To co zobaczył musiało go zadowolić, gdyż uniósł lekko wargi ku górze.
-
Wstań i wytłumacz co zamierzasz – rozkazał.
-
Panie, pragnę wstąpić w twoje szeregi w miejsce mojego ojca – powiedziała
prosto z mostu wstając, a Voldemort popatrzył na nią z uniesionymi brwiami.
-
Twój ojciec choć wiele lat służył mi wiernie, ostatnio okazał się zwykłym
zdrajcą, z resztą zupełnie jak twoja matka.
-
Panie to nie tak. Pozwól mi wytłumaczyć mojego ojca – poprosiła błagalnie.
-
Intrygujesz mnie, więc ci na to pozwolę.
-
Mój ojciec całe życie był twoim wiernym sługą, z resztą i na taką mnie
wychował. Przez ten cały czas szpiegował dla ciebie Dumbledore’a – to nazwisko
wypluła z siebie z odrazą – i sam przyznasz, że dobrze się w tym sprawiał –
dodała z nutą śmiałości. – Ale ten starzec w ostatnim czasie jakoś go omotał,
wywołał w nim jakieś dziwne wyrzuty sumienia, przez co mój ojciec nie potrafił
go zabić. Mimo, że taki właśnie otrzymał od ciebie rozkaz. To była jego jedyna
słabość. Słabość wywołana przez Albusa Dumbledore’a – dodała ze złością.
-
Muszę przyznać, że Severus to samo powtarzał mi trzy dni temu, gdy go
torturowałem i zabijałem, ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradził, nie
potrafiąc zabić starca i to w momencie, gdy był on tak słaby – warknął
przypominając sobie swoją ostatnią klęskę w Hogwarcie.
-
Panie, mój ojciec zasługiwał na karę jaka go spotkała i choć była ona tak
surowa, rozumiem dlaczego go zabiłeś. I dlatego właśnie nienawidzę
Dumbledore’a, to przez niego musiałeś zabić mojego ojca, to on sprawił, że był
słabością Severusa Snape’a. Chcę się zemścić na nim za śmierć ojca i wierzę, że
ty, Panie pomożesz mi w tym, przy okazji zyskując niezłego szpiega. – Twarz
Susanne zdobił nikły uśmiech.
-
Jak chcesz wkupić się w łaskę Dumbledore’a?
-
Panie, on jest sentymentalnym głupcem – zauważyła wzruszając ramionami. – Jeśli
przybędę do Hogwartu z wieścią o śmierci mojego ojca, i będę przy tym tak
zrozpaczona jak tylko mogę być, to Dumbledore zlituję się nade mną. Wtedy będę
go potrafiła przekonać o tym, jak bardzo nienawidzę cię, Panie, bo zabiłeś
mojego ojca. Powiem mu to co tobie teraz, że chcę się na tobie zemścić, i podjąć
walkę, wzorem ojca, wstępując do Zakonu Feniksa. Ojciec przekazał mi całą swoją
wiedzę i umiejętności. Będę potrafiła go omamić. Sentymenty – podsumowała
jednym słowem po krótkiej przerwie. Gdy tylko skończyła mówić Voldemort
roześmiał się przerażająco ukazując swoje żółte zęby.
-
Wspaniale. Jak tak dalej pójdzie zajdziesz w moich szeregach dalej niż twój
ojciec. – Czarny Pan po raz pierwszy od ostatniej klęski był w dobrym humorze.
Nawet tortury zdrajcy nie przyniosły mu tyle radości, co ta przebiegła
dziewczyna. W jego głowie zaczął kiełkować przebiegły plan, który skupiał się
na tym jak wykorzystać dziewczynę do własnych celów. – Zacznij realizację
swojego planu jak najszybciej. Za równy tydzień zjawisz się tu, aby zdać mi
raport. Pamiętaj, że Lord Voldemort wynagradza tych, którzy na to zasłużą, ale
i każe tych, którzy nie są mu wierni. Jeśli będziesz działać zgodnie z planem
staniesz dumnie u mego boku, ale jeśli coś się nie powiedzie, skończysz jak
twój ojciec – warknął.
-
Dziękuję ci Panie – oznajmiła przybierając zacięty wyraz twarzy. – Sprawię, że
będziesz ze mnie zadowolony. – Voldemorta jednak pochłonęły jego myśli i
przestał zwracać na nią uwagę. Odprawił ją zwykłym „Odejdź”. Susanne nie
czekając na nic więcej ruszyła w stronę wyjścia.
Tego
dnia miała do wykonania jeszcze jedną misję, więc gdy tylko mogła teleportowała
się, aby nie stchórzyć w ostatniej chwili. Z resztą od razu zdała sobie sprawę,
że teraz nie ma innego wyjścia. Czarny Pan był tak zadowolony, że teraz już nie
miała odwrotu. Za coś takiego mogła czekać na nią tylko Avada. Ale już
postanowiła, pomści ojca i nic innego się dla niej teraz nie liczyło. Pojawiła
się przed kolejną wielką bramą, za którą stał imponujący zamek. Hogwart. Ostatnio
była tu chyba z dziesięć lat temu, ale wciąż pamiętała jak zachwycił ją ten
zamek. Zachwyt ten nie minął przez te dziesięć lat, ale teraz miała co innego na
głowie. Tym razem przez bramę przeszła bez problemu. Gdy ma… miało się jako
ojca jednego z profesorów, który pomagał zakładać osłony dyrektorowi, a zarazem
najbardziej paranoicznego czarodzieja jaki istniał, to wiedziało się jak się te
osłony zdejmuje. Ojciec zawsze jej powtarzał, że jeśli byłaby w jakimkolwiek
niebezpieczeństwie to ma się teleportować do Hogwartu i nauczył ją zdejmować te
osłony, a gdy była jeszcze niepełnoletnia zawsze nosiła przy sobie świstoklik,
który miał ją tu zabrać. Od razu skierowała się do gabinetu dyrektora. Mimo, że
ostatni raz była tu jako dziecko, to doskonale pamiętała drogę. Gdy stanęła
przed strzegącą wejścia chimerą wypowiedziała awaryjne hasło, które od
siedemnastu lat działało i brzmiało po prostu „Harry Potter”. Postawiła stopy na
krętych ruchomych schodach, które miały zabrać ją do gabinetu dyrektora. Z
nikłym uśmiechem pomyślała jak ojciec musiał się wściekać, ilekroć używał tego
hasła. Po chwili stała już przed dyrektorem Hogwartu, Albusem Dumbledorem,
który patrzył na nią ze zdumieniem.
-
Susie?! Co ty tu robisz? Niemal cię nie poznałem. Czekałem tu raczej na twojego
ojca. Czy masz mi przekazać jakaś wiadomość od Severusa? – starszy człowiek
zalał dziewczynę potokiem słów z energią, jaka była niespotykana u ludzi w tym
wieku.
-
Proszę nie nazywać mnie Susie – skrzywiła się. – Nie mam już siedmiu lat. Mam
na imię Susanne.
-
Wybacz, przywary starych ludzi – wytłumaczył się. – Ale usiądź i wytłumacz co
cię do mnie sprowadza. – Susanne skinęła mu w podziękowaniu głową i usiadła na przeciwko
po drugiej stronie biurka. Mężczyzna machnął różdżką i po chwili przed nimi
pojawił się pełen serwis z herbatą i ciasteczkami. – Miałem nadzieję, że
Severus się u mnie wreszcie zjawi.
-
Mój ojciec nie pojawi się u pana – wyjaśniła.
-
Voldemort nadal go przetrzymuje? Ostatni kontakt mieliśmy trzy dni temu,
przyznam, że zaczynam się martwić.
-
Trochę już na to za późno. Jeśli się pan tak o niego martwi, trzeba było dać mu
się zabić – odpowiedziała chłodno. To już nie był czas na smutek i rozpacz. Na
to pozwalała sobie przez ostatnie trzy dni, ale dzisiejszego ranka nad grobem
ojca obiecała sobie, że będzie twarda, żadnych więcej łez. – Mój ojciec nie
żyje. Trzy dni temu odebrałam jego martwe ciało od Voldemorta, który poinformował
mnie, że to kara za nieposłuszeństwo i zdradę. Pochowałam go tuż obok mojej
matki. – Z mściwą satysfakcją patrzyła na zmieniające się oblicze Dumbledore’a,
na jego twarzy pojawiło się kolejno przerażenie, zdumienie, zrozumienie i coś
czego się nie spodziewała, szczery smutek.
-
Susanne, tak mi przykro. Jeśli tylko mogę ci jakoś pomóc, powiedz jak. Severus
był mi bardzo drogi, jestem zły na siebie, że go puściłem do Voldemorta po tym
wszystkim.
-
Niech mnie pan nie rozśmiesza. Mój ojciec musiał grać rolę idealnego szpiega,
aż do końca. Wiedział, że prędzej czy później tak to się dla niego skończy. Ale
do jasnej cholery mieliście plan! Miał pana zabić! Pan to wymyślił, nie on! I
na koniec nie doprowadził pan tego do końca! – Z każdym zdaniem coraz bardziej
podnosiła głos. Wreszcie mogła się na kimś wyżyć i wyładować swoją frustrację.
-
Chciałem, żeby mnie zabił. Prosiłem go o to – stwierdził jak zwykle spokojnym
głosem.
-
Ale najpierw przywiązał go pan do siebie. Sprawił, że zależało mu na panu.
Szanował pana. Mój ojciec bez względu na to co wszyscy o nim sądzą był
honorowym człowiekiem i nigdy nie zabił by człowieka, którego szanował i
poważał tak jak pana. Uważał pana za przyjaciela – oznajmiła już spokojnie.
Jedna łza wyleciała z jej oka, ale ze złością starła ją szybko. – Chociaż zupełnie
nie wiem czym pan sobie na to zasłużył – dodała sarkastycznie.
-
Rozumiem twój ból, Susanne – zaczął, ale dziewczyna szybko mu przerwała.
-
Gówno pan rozumie, ale nie przyszłam tu rozmawiać o swoim samopoczuciu –
oznajmiła twardo. – Przyszłam z ofertą, a jeśli nie chce mieć pan na sumieniu
kolejnego życia, tym razem mojego, śmiem twierdzić, że jest to oferta nie do
odrzucenia. – Na twarzy starszego człowieka widniał szok.
-
Co masz na myśli?
-
Będę dla pana szpiegować śmierciożerców i Czarnego Pana, czyli będę tym, kim do
tej pory był mój ojciec – stwierdziła po prostu. – I aby nie odrzucił pan mojej
propozycji, przedsięwzięłam już ku temu odpowiednie kroki.
- Jakie? – zapytał z
trwogą.
- Przed przyjściem tutaj
złożyłam wizytę Czarnemu Panu. Obiecałam mu, że wkupię się w pana łaski, a
następnie przekonam, że jestem odpowiednią osobą na nowego członka Zakonu Feniksa.
Będę dla niego szpiegować pana i zakon, a od września jak przypuszczam również
Harry’ego Pottera, gdyż zamierzam ukończyć siódmy rok w Hogwarcie. I jeśli mi
pan na to nie pozwoli on mnie zabije – oznajmiła beznamiętnie.
- Susanne, nie możesz się
tego podjąć! Jesteś młoda i masz całe życie przed sobą! – Dumbledore nadal był zszokowany
i nawet nie wiedział jak miałby jeszcze zareagować na te rewelacje.
-
Dyrektorze, na to już za późno. Podjęłam się tego zadania i tylko od pana
zależy czy dożyję do września. – Susanne czuła satysfakcję, że doprowadziła
tego człowieka do takiego stanu. – Z resztą mój ojciec by niewiele starszy ode
mnie, gdy zrozpaczony pojawił się u pana, z niemowlakiem na rękach, błagając o
pomoc i w zamian oferując swoje usługi. Więc proszę nie udawać, że ma pan jakiekolwiek
poczucie winy.
-
Nie pozostawiasz mi wyboru, Susanne.
-
Owszem – przytaknęła pewnie.
-
Czy masz już mroczny znak? – zapytał próbując zyskać na czasie. Susanne podwinęła
rękaw pokazując lewe przedramię.
-
Nie. Ale Czarny Pan wyraźnie dał mi znać, że jeśli się sprawdzę wynagrodzi mnie
i jak to stwierdził będę mogła stać u jego boku.
-
W takim razie jutro odbędzie się spotkanie Zakonu Feniksa. Wstąpisz wtedy w
jego szeregi i ustalimy plan działania na najbliższe dni – odparł ze
zrezygnowaniem, a Susanne uśmiechnęła się z satysfakcją. - Bądź tutaj jutro o 17.
- Dziękuję, panie dyrektorze. Za tydzień mam się zjawić u Czarnego Pana i zdać mu raport o tym co udało mi się zdziałać. Proszę, aby nie zdradzał pan reszcie Zakonu mojej prawdziwej roli.
-
Musisz opanować Oklumencje w naprawdę zaawansowanym stopniu jeśli chcesz, aby
to się udało.
-
Mój ojciec nauczył mnie więcej, niż się panu może wydawać – wyjaśniła dumnie. –
Więc o to proszę się nie martwić. A skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy to
już sobie pójdę. – I nie czekając na pozwolenie wstała. Gdy była już przy
drzwiach dobiegł ją jeszcze cichy głos dyrektora.
-
Nie chciałem, aby to się tak skończyło. – Z dłonią na klamce Susanne zawahała
się.
-
Nikt nie chciał. Ale choć koniec zbliża się nieuchronnie, to jeszcze nie
nadszedł. – Wyszła. Musiała stamtąd wyjść. Potrzebowała odetchnąć świeżym
powietrzem, tu w pobliżu tego wszystkiego dusiła się. Łzy cisnęły jej się do oczu,
a ona usilnie próbowała je zatrzymać. Wybiegła jak najszybciej z zamku i
skierowała się w stronę bramy. Nastała już noc, więc biegła na oślep. Gdy tylko
przekroczyła osłony Hogwartu teleportowała się próbując zapomnieć o wszystkim.
Znalazła
się na cmentarzu w Cokeworth, niedaleko jej domu na Spinner’s End. Jej oczom
ukazał się świeży nagrobek, z jedną lampką i skromnym bukietem polnych kwiatów.
Upadła
na kolana i choć obiecała sobie, że to już koniec ze łzami, zapłakała głośno.
-
Czemu zostawiliście mnie z tym samą! – krzycząc uderzała swoimi drobnymi dłońmi
w świeżo skopaną ziemię. – To nie miało być tak! Tato, przecież obiecałeś! Gdy
to się skończy uciekniemy od tego wszystkiego i wyjedziemy do Ameryki. Ty zdobędziesz
tam sławę Mistrza Eliksirów, a ja zostanę najmłodszym Mistrzem Zaklęć i zajmę
się łamaniem klątw. Mieliśmy plany, a ty to zepsułeś. – Z każdym słowem było ją
słychać coraz ciszej i mniej wyraźnie, aż na końcu już tylko szlochała w ciszy
z twarzą w ziemi. Gdy wreszcie się uspokoiła podniosła się z ziemi i otarła łzy
z twarzy. Nie przejmowała się widocznym brudem. – A gdy byłam tu rano obiecałam
sobie, że koniec ze łzami – mruknęła ze zrezygnowaniem. – Może teraz uda mi się
dotrzymać tej obietnicy. Tato, możesz być ze mnie dumny – oznajmiła w stronę
nagrobka. – Pójdę twoją drogą, a gdy ona dobiegnie końca, znowu się spotkamy –
obiecała.
1
Cytat
z powieści pt. „Lord Jim” Josepha Conrada, w tłumaczeniu Anieli Zagórskiej.
***
Cześć,
dzisiaj przedstawiam Wam pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że Was zaciekawi.
Bardzo się cieszę, że pojawiła się tutaj czytelniczka z AŻ, i mam nadzieję, że zostanie ze mną dłużej. Tym razem główną bohaterką, zamiast siostry Pottera jest córka Snape'a. Susanne jest inna niż Nicole, a do tego chyba specyficzna, ale mam nadzieję, że ją polubicie, Zapraszam też na stronę z bohaterami, dziś coś tam podziałam z opisami. Natomiast jeśli chodzi o kanon w moim opowiadaniu to chciałam zaznaczyć, że choć na pewno będzie bardziej kanoniczne niż AŻ, to ten siódmy rok będzie wyglądał całkiem inaczej nic w oryginale.
Dziś jeszcze mam do Was pytanie. Proszę dajcie znać jak Wam się podobają zapowiedzi rozdziałów widoczne w bocznym menu w Sali Przepowiedni. Ciekawi mnie, czy zwracacie na to w ogóle uwagę, czy nie potrzebujecie spojlerów przed przeczytaniem rozdziałów.
Życzę miłej niedzieli i do zobaczenia za tydzień,
AniaXXX
Rozdział genialny! Świetny pomysł z tymi zapowiedziami!
OdpowiedzUsuńAloha. Rozdział bardzo ciekawy. Bardzo fajnie, podobnie jak w AŻ oddałaś emocje głównej bohaterki przy grobie Snape'ów jak i podczas rozmowy z Dumbledore'm. Naprawdę cieszę się, że nie zrezygnowałaś z elementu psychologii. Rotreść bardzo ciekawa, dużo wnosząca do opowiadania. Aż się zastanawiałam, czy nie za wiele zdradziła Pani czytelnikom, zwłaszcza w kontekście roli młodej Snape, dość szybko wyklarowało się, kogo będzie wspierać w walce.
OdpowiedzUsuńBardzo piękny, pasujący szablon, myślę, że bardzo oddaje klimat opowiadania. Opisy bohaterów wyszły Pani rewelacyjnie, ciekawa forma, można było się nieco dowiedzieć o bohaterach, a jednocześnie nie "wyłożyłasz wszystkiego na ławę". Mam nadzieję, że takie opisy kolejnych bohaterów wkrótce sie pojawią, bo kilka ich zostało bez opisów.Zapowiedzi to fajna zagadka, osobiście uważam ten fragment za wypowiedź Syriusza. Jeżeli chodzi o mnie... nie rezygnuj z nich!