31 stycznia 2022

ROZDZIAŁ 4: ZAUFANIE

 

Harry wściekły ruszył za dziewczyną chcąc dowiedzieć się więcej. Gdy dotarł na miejsce nie mógł uwierzyć, że przywitał go tam Dumbledore, który uśmiechał się tak szeroko. Przecież wyraźnie mówił dyrektorowi, że nie chce mieć z tym miejscem nic wspólnego. Mogli korzystać z tego domu jako kwatery, ale on nie chciał tu przebywać. Przed oczami niemal od razu pojawił się Syriusz wpadający w zasłonę. Zacisnął mocno dłonie nie chcąc więcej o tym myśleć.

- Witaj Harry – przywitał się ciepło dyrektor. – Cieszę się, Susanne, że wszystko przebiegło zgodnie z planem – zwrócił się do dziewczyny, na co ta tylko prychnęła, a Harry zdał sobie sprawę, że wreszcie poznał jej imię.

- Co ja tu robię? – zapytał wściekły chłopak nie chcąc dłużej czekać.

- Przykro mi Harry, ale musisz tu zamieszkać do końca wakacji. To teraz najbezpieczniejsze miejsce dla ciebie – wytłumaczył starszy mężczyzna.

- Mówiłem panu, że nie chce tu być! Nie chcę mieć z tym domem nic wspólnego!

- Harry musisz zrozumieć, że nie mieliśmy innego wyjścia. Proszę uspokój się, a wszystko ci wytłumaczę. – Susanne wreszcie nie wytrzymała i postanowiła się wtrącić.

- Kto by pomyślał, że Dumbledore nie liczy się ze zdaniem innych – prychnęła. - Potter, pół czarodziejskiej Anglii, zajmuje się tym, abyś był bezpieczny, więc z łaski swojej, doceń to i siedź na dupie tam gdzie ci każą, a nie zachowujesz się jak rozwydrzony bachor – warknęła.

- Nie wiem nawet kim ty jesteś, więc nie będziesz mi rozkazywać! – Harry zaczynał być coraz bardziej wkurzony. Co prawda obiecał sobie, że zacznie w pełni ufać decyzjom dyrektora, ale nie miał tu na myśli słuchania jakiejś obcej dziewczyny, która uważała się za niewidomo kogo.

- Dzieci uspokójcie się – poprosił Dumbledore chcąc załagodzić rosnący spór. Dwójka nastolatków jednak słysząc ten zwrot na niego skierowała swoje wściekłe oblicza. – To nie czas na kłótnie. Zaraz wszystko wam wytłumaczę, ale sądząc pa waszej reakcji nie zostaliście sobie odpowiednio przedstawieni. Myślę, że czas to zmienić. – Susanne przewróciła oczami nie wierząc w to co słyszy. Zdecydowanie wolała robić coś innego, niż niańczenie rozwydrzonego nastolatka. – Susanne, to jest właśnie Harry Potter. Harry to jest Susanne Snape. – Harry słysząc to nazwisko, aż cofnął się o krok. Nie mógł uwierzyć, że znowu je słyszy. Po tym jak w Proroku Codziennym ukazała się informacja o śmierci jego znienawidzonego nauczyciela eliksirów, był pewny, że nie będzie musiał już mieć do czynienia z nikim o tym nazwisku. Co więcej był pewny, że nikt więcej z takim nazwiskiem nie istnieje. Dziewczyna za to uśmiechnęła się wrednie widząc reakcję chłopaka. – Do końca wakacji będziecie tu mieszkać razem.

- Ale panie dyrektorze dlaczego z nią?! – Harry nie mógł uwierzyć, że nie dość, że ma siedzieć przez miesiąc w tym miejscu to jeszcze z nią.

- Ja również nie jestem zadowolona – szepnęła do siebie Susanne.

- Bo potrzebuję was tutaj razem – oznajmił starszy mężczyzna. – Harry, Susanne to córka, jak pewnie wiesz, zmarłego Severusa Snape’a, i od września pójdzie tak jak ty na siódmy rok do Hogwartu – wyjaśnił. – Teraz jest w Zakonie i moim życzeniem jest to, aby tu przebywała.

- Ale jak to w Zakonie?! Ona jest w moim wieku, a mi pan nie chciał pozwolić na dołączenie do Zakonu! – Potter nie mógł uwierzyć w to co słyszy. On gdy tylko wspominał o dołączeniu do walki to wszyscy mu powtarzali, że jest za młody, i że jeszcze będzie miał na to czas, a ona pojawia się znikąd i od razu jest w Zakonie.

- Harry, jakbyś dał mi dokończyć, to usłyszałbyś, że jak tylko za dwa dni osiągniesz odpowiedni wiek, to również chciałbym ci zaproponować członkostwo. – Gryfon na takie oświadczenie zrobił wielkie oczy, nie mógł uwierzyć w to co słyszy.

- Naprawdę? – zapytał nie dowierzając. – Oczywiście, że się zgadzam – niemal wykrzyknął nie czekając na odpowiedź.

- Cieszę się, że się zgadzasz. O tym porozmawiamy kiedy indziej, jednak teraz chciałbym ci powiedzieć coś bardzo ważnego, co właśnie dotyczy obecnej tu Susanne. – Dziewczyna miała złe przeczucia, co do tego co takiego chciał zdradzić mężczyzna, więc patrzyła na niego podejrzliwie. – Jak wiesz Severus Snape był naszym szpiegiem w szeregach Lorda Voldemorta. Po jego śmierci jego rolę przejęła Susanne.

- Obiecał mi pan! Nikt więcej miał nie wiedzieć! – Susanne zerwała się z fotela, na którym do tej pory siedziała znudzona.

- Kto by się spodziewał, że Dumbledore nie liczy się ze zdaniem innych – przedrzeźnił ją Harry, powtarzając jej własne słowa sprzed chwili. W tej chwili nie przejął się, że stoi obok dziewczyny, która została szpiegiem u jego wroga, tylko cieszył się, że straciła swoje opanowanie, które nieźle zaczynało go wkurzać.

- Zamknij się! – rozkazała mu wściekle, na co Potter obrzucił ją oburzonym wyrazem twarzy. – Jak mam panu zaufać – swoje słowa skierowała do Dumbledore’a – i szpiegować dla pana skoro cały czas mnie pan okłamuje?

- Susanne, przykro mi, ale robię wszystko, aby pokonać Lorda Voldemorta. Niestety mam szerszy obraz niż ty, więc postępuję według swoich zasad – wytłumaczył jej spokojnie. – Obiecuję, że Harry jest ostatnią osobą, która się o tym dowiedziała bez twojego pozwolenia. Chcę, abyście w przyszłości współpracowali ze sobą, a do tego niezbędne jest zaufanie między wami. Nie wiedząc o sobie tak ważnej rzeczy nie byłoby ono możliwe do zaistnienia. – Susanne wpatrywała się jeszcze przez chwilę w dyrektora wściekłym wzrokiem zaraz jednak chwyciła przez bluzkę za medalion wiszący na jej piersi. Nie sądziła, że będzie się on rozgrzewał tak mocno. Nie była pewna czy na jej dekolcie nie zostanie ślad po oparzeniu.

- Zaufam panu ten ostatni raz – odpowiedziała zimno. – A teraz zajmę się swoimi obowiązkami. Znajdę pana, dyrektorze po spotkaniu z Czarnym Panem. A pan niech wytłumaczy wszystko Potterowi, bo nie mam zamiaru go niańczyć jak wrócę – warknęła i skierowała się do wyjścia. Harry patrzył na nią z niedowierzaniem, nie wierząc jak można być tak wkurzającym. Choć chwilę potem uzmysłowił sobie z kim spokrewniona jest ta dziewczyna i odpowiedział sobie, że właściwie można być gorszym.

- Panie profesorze, czy może mi pan wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? Czemu muszę tu być, a nie na przykład w Norze? Przecież zawsze tam spędzałem wakacje.

- Harry, musisz zrozumieć, że Kwatera to teraz najbezpieczniejsze miejsce. Nie bez powodu powiedziałem ci czym zajmuje się Susanne. Jeśli przebywałbyś w Norze, ona musiałaby to przekazać Voldemortowi. A dzięki temu, że jest członkiem Zakonu Feniksa nie może nikomu, nawet Voldemortowi zdradzić gdzie znajduje się Kwatera – wytłumaczył, mając nadzieję, że nastolatek przed nim zrozumie.

- Ale dlaczego właśnie ona? – zapytał ze zrezygnowaniem. – Nie wiedziałem nawet, że Snape miał córkę, a ona jest taka sama jak on. – Dumbledore zaśmiał się cicho na te słowa.

- Harry, dla ciebie to nadal profesor Snape – pouczył go. – Ale masz rację Susanne jest niezwykle podobna do ojca, jednak bardzo cierpi po jego śmierci. Proszę cię abyś był dla niej wyrozumiały. Jak na swój wiek jest niezwykle dojrzała i potężna magicznie. Wierzę, że współpracując możecie osiągnąć naprawdę bardzo dużo. – Harry popatrzył na niego powątpiewająco, ale skinął głową. – Chciałbym ją w przyszłości wprowadzić w sprawę horkruksów, gdy będzie blisko Voldemorta, może nam pomóc je zlokalizować. Ale na razie musi się wkupić w jego łaski. My natomiast spotkamy się po twoich urodzinach. Wstąpisz wtedy do Zakonu, a teraz proszę, abyś zachowywał się dobrze, nigdzie nie wychodził i do urodzin nie używaj magii. I przekaż proszę Susanne jak wróci, że czekam na nią bez względu na porę. W razie jakbyś mnie potrzebował zawsze możesz do mnie zafiukać – oznajmił po czym sam ruszył do kominka wywołując gabinet dyrektora w Hogwarcie.

W tym samym czasie Susanne pojawiła się przed obliczem Czarnego Pana. Gdy tylko się tam znalazła, zauważyła, że znajduje się w tym samym pomieszczeniu co zawsze, a w środku jest tylko Voldemort i krążąca wokół niej Nagini. Zanim jednak zdążyła się przywitać dosięgnął ją czerwony promień, w którym od razu rozpoznała Cruciatusa. To był pierwszy raz gdy została nim ugodzona i choć wiele razy zastanawiała się jakie to może być uczucie, to ból jaki się rozprzestrzenił w jej ciele, był nieporównywalny z niczym co do tej pory czuła. Miała wrażenie, że wszystkie jej zakończenia nerwowe zostały zaatakowane i palą ją żywym ogniem. Klątwa zrzuciła ją z nóg i zmusiła do krzyku. Choć próbowała to powtrzymać to nie mogła. Wreszcie po kilku minutach ciągłego bólu wszystko ustało, a ona wiedząc, że ma jedyną szansę na przekonanie Czarnego Pana do siebie, w miarę swoich możliwości, szybko wstała i stanęła dumnie przed swoim Panem.

- Okłamałaś mnie – syknął do niej.

- Panie, to nie tak! To Dumbledore zmienił wszystko w ostatniej chwili. Gdy tylko się dziś pojawił w Kwaterze i powiedział, że to dziś przeniesiemy Pottera, chciałam od razu się do ciebie teleportować, ale on zmusił mnie do uczestniczenia w tym – mówiła pewnie bez cienia strachu.

- Wytłumacz! – rozkazał.

- Panie, tak jak mówiłam. Starzec pojawił się dziś wieczorem w kwaterze, razem ze wszystkimi, którzy mieli w tym uczestniczyć, i stwierdził, że zmienia plany i to dzisiaj przeniosą Pottera. Chciałam od razu wymknąć się stamtąd, aby wszystko ci przekazać, Panie, ale to nie było wszystko. On kazał mi teleportować się z nimi wszystkimi do domu Pottera i razem z nim teleportować się prosto do kwatery. Sam stwierdził, że będzie na nas czekał na miejscu. Nie chciałam się zdradzić, więc musiałam robić co mi każe.

- A nie pomyślałaś, żeby teleportować się z Potterem tutaj? – Susanne słyszała w jego głosie, że nadal jest wściekły, więc musiała szybko coś wymyślić, aby go uspokoić.

- Panie, ja wiem, że zabicie Pottera jest twoim priorytetem, ale jeśli chcesz przejąć Hogwart, to potrzebujesz kogoś zaufanego, w szeregach tych miłośników mugoli. Nie chciałam się zdradzić, a Potter to tylko głupi nastolatek z dużym fartem. Wierzę, że to nie była ostania okazja, aby go dorwać. Obiecuję, że więcej cię nie zawiodę, ale pozwól mi proszę kontynuować to co robię – mówiąc to skłoniła głowę w geście poddaństwa. Voldemort wstał ze swojego tronu i zaczął ją obchodzić. Wreszcie jednak stanął za nią.

- Zaczynasz myśleć samodzielnie i co najważniejsze twoje myślenie jest zbieżne z moim. Podoba mi się to – syknął jej do ucha stojąc za nią. – Skoro teraz mieszkasz z Potterem, będziesz mi przekazywać o nim wszystko. Chcę znać jego każdy nawyk, bez wyjątku – rozkazał ponownie stając przed nią. – Ale to później. Dzisiaj już tu zostaniesz. Na jutro mam dla ciebie zajęcie, a wieczorem będziesz uczestniczyć w spotkaniu Wewnętrznego Kręgu. A teraz odejdź.

Susanne nie czekając na nic wyszła w poszukiwaniu gospodarzy, którzy wskażą jej miejsce, w którym będzie mogła zaczekać na jutrzejszą rozrywkę. Niechętnie odnosiła się do pomysłu Czarnego Pana, aby tu zostać, ale wiedziała, że jemu się nie sprzeciwia. Przeszła przez mroczny hol i ruszyła w stronę bogato zdobionych schodów. Gdy weszła na piętro ujrzała wysokiego blondwłosego chłopaka o ostrych rysach twarzy, który z szyderczym uśmiechem przyglądał się jej.

- Snape, nie spodziewałem się ciebie tutaj – odezwał się przeciągając głoski. – A przynajmniej nie po tym co się ostatnio stało.

- Draco, chyba nie sądzisz, że to tobie będę się tłumaczyć – odpowiedziała z kpiącym uśmiechem. Zawsze gdy się spotykali, bawiło ją jak ten chłopak się wywyższał.

- To mój dom – oznajmił tylko mierząc ją od góry do dołu.

- W chwili obecnej jest to siedziba Czarnego Pana i to jego życzeniem jest, abym tu została. Jeśli masz co do tego, jakieś ale to wiesz gdzie go szukać.

- Czarnemu Panu się nie sprzeciwiamy – warknął przez zaciśnięte wargi. Zawsze wkurzała go ta jej pewność siebie, a jednocześnie imponowało mu, że nigdy nie pokazała innym, że może być gorsza.

- W tym akurat się zgadzamy – stwierdziła i uśmiechnęła się niemal przyjaźnie. Jednak właśnie w tej chwili przerwało im pojawienie się wysokiej dumnej blondynki.

- Draco, czemu zaczepiasz naszego gościa, zamiast nakazać skrzatom, aby pokazały jej pokój gościnny? – odezwała się patrząc na nich z góry.

- Spokojnie pani Malfoy, Draco właśnie zaoferował mi to samo – powiedziała grzecznie Susanne w jego imieniu. Kobieta tylko zmierzyła ich wzrokiem, po czym zawołała skrzata i rozkazała mu pokazać gościowi wolną sypialnię. Na koniec jeszcze oznajmiła Susanne, że jeśli potrzebowałaby czegoś to może sobie wezwać skrzata i odeszła zabierając ze sobą Draco. Susanne chcąc, nie chcąc ruszyła za skrzatem który zaprowadził ją do jej pokoju. Po wejściu uznała, że jest to bardziej apartament niż zwykły pokój. Miała dostęp do wielkiej łazienki i do garderoby. Sam pokój urządzony był bardzo bogato z przepychem, a jednak ze smakiem. Nie było tu miejsca na kicz. Po całym dniu chętnie skorzystała z wielkiej wanny, dostępnej w łazience. Gdy wyszła z niej po niecałej godzinie ujrzała, że na szafce czekają na nią odpowiednie szaty do spania. Chętnie z nich skorzystała, a następnie ruszyła do łóżka, ledwo już trzymając otwarte oczy.

 

W tym samym czasie Harry siedział w salonie nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Dumbledore wyraźnie zabronił mu gdziekolwiek wychodzić, więc siedział właśnie w kolejnym domu, z którego nie mógł się ruszyć. I znowu był sam. W tej chwili chyba nawet nie przeszkadzałoby mu towarzystwo tej całej Snape. Uznał, że nie może dziwić się Syriuszowi, że nie mógł wytrzymać w takim zamknięciu, a on spędził to ponad rok. Ten dom, był ostatnim miejscem, o którym Harry pomyślałby, że jest przytulną kryjówką. Może i było bezpiecznie, ale to nie było miejsce, w którym chciało się przebywać. Szczególnie, gdy wszystko przypominało mu o Syriuszu. Myślał już, że pogodził się z tą stratą, ale tutaj wszystko do niego wracało. Po godzinie spędzonej na siedzeniu i rozmyślaniu, głównie o Syriuszu, uznał, że traci tylko czas i wybrał się, aby poszukać sobie jakiejś sypialni. Odruchowo skierował się, aby zająć pokój, z którego korzystał, gdy był tu dwa lata temu, ale jednak po przemyśleniu ruszył w stronę sypialni niegdyś należącej do Syriusza. Gdy wszedł do pomieszczenia uznał, że od ostatniej bytności gospodarza nic się tu nie zmieniło. Porządek musiał zostać utrzymany przez skrzaty, bo nigdzie nie widział nawet śladu kurzu. Z delikatnym uśmiechem podszedł do ściany, na której wisiał plakat motoru oraz zdjęcia jego ojca chrzestnego z młodości. Ze świecącymi od śladu łez oczami znalazł zdjęcia przedstawiające Syriusza i jego ojca jako nastolatków, całej czwórki Huncwotów siedzących na błoniach w Hogwarcie, a także ze ślubu swoich rodziców, a nawet jedno przedstawiające jego samego. Harry uznał, że musiało zostać zrobione podczas spędzonych tutaj świąt Bożego Narodzenia. Jedynych, które spędził z namiastką rodziny. Teraz nie było nikogo, kto dałby mu tę rodzinę. Nie chcąc o tym myśleć uznał, że to jest dobry czas na przyszykowanie się do snu. Po kąpieli zdał sobie sprawę, że zegar wskazują już drugą w nocy i pomyślał o swojej niechcianej współlokatorce. Wiedział gdzie jest i przez chwilę zastanawiał się czy nic jej nie jest skoro jeszcze nie wróciła. Jednak szybko otrząsnął się z tych myśli, uznając, że dziewczyna sobie poradzi, skoro podjęła się takiego zadania i poszedł spać.


***

Cześć. Z jednodniowym opóźnieniem, ale zapraszam Was serdecznie do czytania. Mam nadzieję, że opowiadanie wzbudza u Was ciekawość. Na kolejny rozdział zapraszam Was za dwa tygodnie w ramach prezentu walentynkowego :)

Pozdrawiam,

AniaXXX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz